(zachowano oryginalną pisownię)
Ze wszystkich działów przemysłu muzycznego w Polsce dział pianin i fortepianów zajmuje bezsprzecznie miejsce najwybitniejsze. To poważne stanowisko zawdzięczają nasze fabryki pianin nietylko liczbie zatrudnionych pracowników czy sumie obrotów, ale też swojemu wybitnie przemysłowemu charakterowi, w odróżnieniu od innych działów produkcji muzycznej, mających charakter przeważnie warsztatowy.
Przemysł fortepianowy w Polsce przechodził różne koleje. Przed wojna koncentrował się on głównie w b. Królestwie Kongresowym, gdzie (rok 1914) istniało 20 fabryk wytwarzających rocznie ca. 6000 instrumentów.
Po wojnie z owych 20-stu fabryk pozostało tylko 5, a mianowicie: „J. Kerntopf i Syn” i „Małecki” w Warszawie, „Arnold Fibiger”, „B-cia K. i A. Fibiger” oraz „T. Betting” w Kaliszu. W roku 1920 firma „T. Betting” przenosi się z Kalisza do Leszna Wielkopolskiego, firma „ Małecki” wznowiwszy produkcję w styczniu 1928 r. przed kilkoma tygodniami znowu pracę przerwała; natomiast w roku 1927 powstała w Warszawie wytwórnia p. Kowalika. Ostatecznie tedy mamy dziś w byłej Kongresówce czynne tylko 4 fabryki pianin i fortepianów, produkujące ogółem do 1150 instrumentów rocznie, t. j. mniej więcej do 20% produkcji przedwojennej.
Silnie natomiast rozrósł się po wojnie przemysł fortepianowy, a właściwie pianinowy, w woj. poznańskiem, gdzie w r. 1914 istniały dwie fabryki: „A. Drygas” i „B. Sommerfeld”, pierwsza w Poznaniu, druga w Bydgoszczy; prowadziły one jednak fabrykację w skromnych rozmiarach. Obecnie te dwie firmy wytwarzają łącznie około 1800 pianin rocznie, co stanowi prawie 60% całkowitej produkcji polskiej. Nadto istnieją w Poznańskiem dwie mniejsze fabryki: „Jaehne” w Bydgoszczy i wymieniona już „T. Betting” w Lesznie (przeniesiona z Kalisza).
W Małopolsce istnieje tylko jedna fabryka Szkielskiego we Lwowie.
Ogółem tedy mamy w Polsce 9 fabryk, dostarczających rocznie ok. 3200 pianin i kilkadziesiąt fortepianów. Ogólny obrót roczny sięga dziewięciu milj. zł., ogólna liczba zatrudnionych pracowników wynosi ok. 600.
Produkcja naszych fabryk w ciągu kilku lat ostatnich zwiększyła się w szybkim stopniu. Gdy w roku 1926 wytworzyliśmy ogółem ca. 750 instrumentów, w roku 1927 ca. 1200, w roku 1928 ca. 2200, to w roku bieżącym – do 1 listopada – już ca. 3200. Jest to wzrost nader intensywny. Niewątpliwie produkcja wzrastać będzie w dalszym ciągu, tembardziej, że zdolność produkcyjna fabryk jest niewyzyskana – są one w możności bez uzupełnienia urządzeń wypuszczać na rynek 7000 sztuk rocznie. Należy mieć nadzieję, że pojemność rynku wzrośnie w latach najbliższych do tego stopnia, że fabryki będą w możności te swoje zdolności wytwórcze w pełni wyzyskać. Narazie konsumpcja pianin w Polsce jest stosunkowo bardzo mała: sprzedaje się u nas – łącznie z instrumentami importowanymi – do 4000 pianin i fortepianów rocznie, to znaczy, że jeden nabywca instrumentu przypada obecnie na 7500 mieszkańców, w Niemczech – jeden na 900. Widzimy więc, że jako konsumenci pianin (fortepianów bowiem sprzedaje się nieznaczny odsetek) jesteśmy na szarym końcu, a byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie wyjątkowo dogodne warunki sprzedaży ratowej, jakie się w tej dziedzinie ostatnio rozpowszechniły.
Import pianin i fortepianów wynosi do 25% produkcji krajowej. Czy jest to import konieczny? W społeczeństwie naszem rozpowszechnione jest mniemanie, jakoby instrument zagraniczny był z reguły lepszy od krajowego. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie: pianina fabryk zagranicznych klasy C, jakiemi rynek nasz do niedawna jeszcze był wprost zalewany, są naogół bezsprzecznie gorsze od pianin polskich. Dlaczego? Zaraz wytłumaczymy.
Fabryki zagraniczne, zwłaszcza zaś te, które pracują przedewszystkiem na eksport, są w 65% nie fabrykami, lecz tylko montażowniami. W krajach, zajmujących się na wielką skalę produkcją pianin, istnieją specjalne fabryki mechanizmów, fabryki klawiatur, specjalne fabryki korpusów, fabryki rezonansów, fabryki rast, fabryki gotowych lakierowanych płyt pancernych, a nawet pracownie nawijania strun basowych. Przeciętna zagraniczna fabryka pianin nabywa poszczególne części w rozmaitych fabrykach i montuje je.Oczywiście, że w takich warunkach rezultaty pracy nie mogą być pierwszorzędne. Fabryka nie ma żadnej kontroli nad produkcją części składowych instrumentu i nie może brać za swe fabrykaty istotnej odpowiedzialności. Zresztą montaż części, pochodzących z najrozmaitszych nieskoordynowanych ze sobą warsztatów, często pozostawia wiele do życzenia. Nic też dziwnego, że pianina firm zagranicznych niższych klas, bardzo efektowne na zewnątrz, ujawniają często po kilku miesiącach użycia liczne wady.
Inaczej ma się rzecz z instrumentami fabrykowanymi w Polsce: nasze fabryki mają charakter przemysłowy w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, one nie tylko montują, ale i same wykonywują poszczególne części instrumentu. To też konstrukcja ich jest zazwyczaj o wiele lepiej skoordynowana od konstrukcji analogicznych instrumentów importowanych. Fabryki nasze robią same: całkowite korpusy, klawiatury, rasty, rezonanse i t. d. Jedyną gotową częścią instrumentu, jakiej nasze fabryki we własnym zakresie nie wytwarzają, jest mechanizm młotkowy. Trzeba jednak pamiętać, że na całym świecie z małemi wyjątkami nie ma fabryk pianin i fortepianów, któreby same wykonywały mechanizmy, mechanizmy bowiem są wyrabiane przez specjalne fabryki, z których każda jest dostawczynią całego szeregu pianin i fortepianów. Przemysł polski sprowadza mechanizmy z zagranicy, produkcja nasza jest narazie zbyt szczupła, aby opłacało się założenie krajowej fabryki mechanizmów.
Poza mechanizmami musimy importować niektóre surowce i półfabrykaty, a mianowicie: drut stalowy i miedziany, kołki żelazne, sztyfty, niektóre filce i sukna, kość słoniową oraz elfenit, względnie argolit, do wyrobu klawiatur – oto wszystko. W miarę możności staramy się zastępować półfabrykaty obce krajowemi, niezawsze jednak ze skutkiem. Naprzykład: drut miedziany zagraniczny moglibyśmy napewno zastąpić polskim, gdyby takie fabryki, jak: „Norblin” w Warszawie, „Kabel Polski” w Bydgoszczy zadały sobie trud i nauczyły się polerować drut odpowiednio do naszych potrzeb.
Z drugiej strony jednakże z zadowoleniem podkreślić należy, że rozwój przemysłu fortepianowego w ostatnich latach przyczynił się do powstania szeregu fabryk pomocniczych, które umiały dostosować swoją produkcję do potrzeb wspomnianego przemysłu. Mamy więc już specjalną fabrykę klawiatur (I. Bugaj w Warszawie), która pracuje dla kilku fabryk pianin. Mamy fabryczki i warsztaty, które wykonywują: zamki i zawiasy, pedały, rolki, lichtarze etc. Należy mieć nadzieję, że z czasem fabryczek tych powstanie więcej, a także, ze niektóre półfabrykaty, importowane obecnie z zagranicy, uda się stopniowo wyprodukować na miejscu: mamy tu na myśli przedewszystkiem poza drutem miedzianym specjalne filce i sukna oraz kołki żelazne, sztyfty etc.
Mówiliśmy o rozpowszechnionem w Polsce mniemaniu o wyższości towaru zagranicznego nad krajowym. Wyjaśniliśmy, że zarzut jest niesłuszny, że poza produkcją renomowanych firm mamy przeważnie do czynienia z towarem wartości dość niskiej. O wysokim poziomie naszej produkcji mieliśmy możność przekonać się na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.
Następnie stawia się nam jeszcze jeden zarzut, ze produkujemy drożej, niż zagranica. Odpowiedź na to będzie ta sama: produkujemy drożej, bo praca nasza ma charakter bardziej indywidualny, – nie masowy. Zresztą fabryki zagraniczne mogą produkować taniej od nas, bo są w położeniu pod każdym względem korzystniejszem: 1-o urządzenia ich są świetnie pod względem technicznym wyekwipowane, przytem przeważnie zamortyzowane, nasze – nie, 2-o wobec dużej produkcji jest tam zastosowana nowoczesna organizacja pracy, 3-o półfabrykaty kosztują nas drożej, bo fabryki zagraniczne maja je na miejscu, a my je musimy importować. A jest to zjawisko charakterystyczne, że przemysł zagraniczny sprzedaje towar gotowy często nawet niżej kosztu, podczas gdy za eksportowany półfabrykat bierze ceny wyższe, niż u siebie w kraju. Tak się rzecz ma z mechanizmami, które nas kosztują drożej, niż naprzykład przemysłowca niemieckiego. Istnienie silnie rozwiniętego przemysłu pomocniczego również przyczynia się do potanienia kalkulacji przemysłowca zagranicznego. Pozatem wziąć trzeba pod uwagę nasz drogi kredyt, nasze wysokie podatki (obrotowy), nasz uciążliwe świadczenia, nasze ustawodawstwo socjalne. To są wszystko bolączki, których przemysłowiec zagraniczny nie zna, lub jeśli zna, to tylko w b. słabym Stopniu. Trudno się w takich warunkach dziwić, że przemysłowiec zagraniczny może produkować taniej niż polski.
Jeszcze jedną rzecz muszę podkreślić: przemysł polski, pomimo że walczy z szalonemi trudnościami – spotyka się ze zbyt małą doza zrozumienia ze strony władz. Zupełnie inaczej jest zagranica; tam nie tylko popiera się przemysł kredytami i wszelkiego rodzaju ulgami, ale w razie potrzeby prowadzi się specjalną politykę, mając na celu dopomaganie przemysłowi. W Stanach Zjednoczonych naprz. w roku ubiegłym konsumcja pianin i fortepianów spadła prawie o 20%. Jak zareagował na to rząd? Wprowadził naukę gry na fortepianie w szkołach ludowych, wychodząc z założenia, że dzieci uczące się muzyki będą zachęcały rodziców do kupna instrumentu. A rezultat jest ten, że już w roku bieżącym konsumcja pianin i fortepianów osiągnęła nanowo swój dawny wysoki poziom. Niewątpliwie i u nas podobne posunięcia ze strony rządu byłyby bardzo na miejscu, a przecież przyczyniłyby się one nietylko do podźwignięcia ważnej gałęzi przemysłu krajowego, ale też zarazem podniosłyby ogólny poziom naszej tak bardzo przecież zaniedbanej kultury muzycznej. Szczególnem poparciem władz cieszy się przemysł muzyczny w Niemczech, gdzie lansowany jest zwłaszcza usilnie eksport. Fabrykant, który eksportuje swe wyroby, udaje się z fakturą do banku i otrzymuje całą sumę gotówką. Nic dziwnego, że Niemcy, mając tak dogodną organizację kredytową, mogą zalewać świat swoją produkcją.
W chwili obecnej import fortepianów i pianin z Niemiec wobec wojny celnej nie istnieje. Jednakże obawiamy się, że z chwilą zawarcia z Niemcami traktatu handlowego towar niemiecki szybko i z łatwością opanuje nasz rynek; byłby to wielki cios dla przemysłu krajowego, który przy dzisiejszych stawkach celnych nie mógłby konkurować z Niemcami, którzy będą nas bili nietylko – jak już wspomniałem – swoimi kredytami, ale i niskiemi cenami. Wobec silnej nadprodukcji, jaka się tam daje odczuwać, Niemcy będą nam pchali swój towar nawet poniżej kosztu, byleby go sprzedać, byleby odzyskać i opanować rynek polski. Cło przy zastosowaniu zniżki konwencyjnej wynosi obecnie 520 złotych od pianina bez względu na cenę instrumentu. Takie cło nie stanowi dostatecznej ochrony, nie zabezpieczy ono naszego rynku nawet w najmniejszym stopniu przed zalewem instrumentów niemieckich. Podwyżka tego cła do wysokości normalnej złotych 1200 – przy zastosowaniu zaś zniżki konwencyjnej conajmniej do złotych 860 – jest postulatem minimalnym, od którego zależy zbyt fabryk krajowych. Przemysł krajowy na ochronę taką bezwzględnie zasługuje: swoim szybkim rozwojem w ciągu paru lat ostatnich, a także doskonałą jakością swoich wyrobów dowiódł on, że stoi na poziomie bezsprzecznie wysokim. Nie można mu rzucać teraz kamieni pod nogi, trzeba mu umożliwić dalszy rozwój, dalsze doskonalenie się. Osiągnąć to można tylko przez wprowadzenie na przeciąg kilku lat wysokiego cła wychowawczego, cła uniemożliwiającego masowy import.
Aleksander Granke.[1]
[1] Gazeta Handlowa nr 285, s. 4; Warszawa, środa 11 grudnia 1929 r.